Olga Tokarczuk, „Opowiadania bizarne” - Miejska Biblioteka Publiczna im. Stanisława Gabryela

Miejska Biblioteka Publiczna im. Stanisława Gabryela

Olga Tokarczuk, „Opowiadania bizarne”

17 stycznia 2019

„Rzeczywistość składa się z nakładających się na siebie, splątanych w sieci woli miliardów bytów. Niektóre z nich są wyrafinowane i plastyczne, inne bezwładne i fatalistyczne. W takim świecie wiele dotąd niewyobrażalnych rzeczy staje się możliwych, a granice stają się iluzoryczne”. Francuskie słowo „bizarre” znaczy „dziwny”, ale też „śmieszny” i „niezwykły”. Czym jest poczucie bizarności i skąd ono pochodzi? Na to pytanie staraliśmy się znaleźć odpowiedź na styczniowym spotkaniu DKK Nad Lipą. Inspiracją do literackiej dyskusji były Opowiadania bizarne, autorstwa Olgi Tokarczuk. Dziesięć różnych historii. „Każda z nich toczy się w innej przestrzeni. Wołyń w epoce potopu szwedzkiego, współczesna Szwajcaria, zwyczajna kamienica gdzieś w Polsce, odległa Azja i miejsca wyimaginowane. Czytelnik nie może być pewien, dokąd doprowadzą go poszczególne historie. Olga Tokarczuk wytrąca nas ze strefy komfortu, wskazując, że świat staje się coraz bardziej niepojęty”.

Te z pozoru proste formy literackie ukazują niewątpliwy kunszt autorki i dar narracji. Zaskakują siłą wyrazu, zaś środki obrazowania (fantastyka, groteska, czasem czarny humor, mity, metafizyka) i wyjątkowa wyobraźnia pisarki sprawiają, że nic nie jest oczywiste. Tokarczuk pokazuje dziwne meandry codzienności, gdzie ludzi od siebie „oddzielają zaledwie fugi, drobne szczeliny bytu” — jak mówi bohater opowiadania Transfugium. Słowa te chyba najtrafniej podsumowują całość zbioru. „Jesteśmy do siebie podobni, a jednak każdy z nas jest osobny, unus mundus — świat jest jeden, lecz każda kolejna mutacja komórek czyni jego cząstki niepoznawalnymi dla siebie nawzajem. My, ludzie, wszędzie napotykamy granice — w fiksacjach własnych umysłów, granicy lasu, tafli jeziora, lęku przed samym sobą, dziwności innych”.

W opinii Klubowiczów Opowiadania bizarne prowokują do zastanowienia się nad tym, w jakim kierunku zmierza nasz świat i do zamysłu nad jego nieprzewidywalnością. „Zmuszają” do refleksji nad kondycją człowieka i tego, co nim kieruje w życiu. W opinii pani Urszuli wszystkie opowiadania mają ze sobą coś wspólnego. Tokarczuk wychwytuje rzeczy, o których nie piszą inni: o braku kontaktów z innymi, relacjach międzyludzkich, obojętności, samotności czy alienacji. To poetycka, esencjonalna proza, która ma wiele wspólnego ze współczesną poezją. Zdaniem pana Stanisława proza Olgi Tokarczuk przekazuje wiele cennych myśli i obserwacji, przemawia do wyobraźni. Pan Stanisław odniósł się także do wydarzeń historycznych przedstawionych w opowiadaniu Zielone dzieci, w którym mowa jest o wojnie — „to fenomen straszliwie piekielny, rozchodzi się wszędzie głodem, chorobą, strachem”. Pani Elżbieta przywołała opowiadanie Przetwory, w którym w jednym ze słoików bohater znalazł kłąb splątanych sznurówek. Według niej — choć niektóre z historii opowiedzianych przez pisarkę wydają się nieprawdopodobne — wiele z tych rzeczy już się dzieje, m.in. sztuczna inteligencja czy manipulacja genami. Pani Anna przytoczyła podobne wydarzenie jak to opisane w opowiadaniu Kalendarz ludzkich świąt, gdzie mowa o odnawianiu ciała. Klubowiczka wspominała swój pobyt w mauzoleum Lenina, w którym znajduje się zmumifikowane ciało rosyjskiego polityka (co tydzień mumia jest balsamowana, co trzy lata jest zmieniany garnitur, a raz na osiemnaście miesięcy stosuje się kąpiel chemiczną). Pani Barbara stwierdziła, że wydźwięk Opowiadań bizarnych jest zdecydowanie pesymistyczny. Głos zabrał też Pan Leszek, który wspomniał niesamowite opowiadanie Pasażer. Proza jest przecież przede wszystkim po to, by zadawać pytania, a nie, by na nie odpowiadać.

Lektura Opowiadań bizarnych nie jest łatwa, ale warto sięgnąć po tę najnowszą książkę Olgi Tokarczuk. Na naszym spotkaniu był też poetycki akcent. Pan Leszek Chrapkiewicz przeczytał nam wiersz swojego autorstwa pt. Kurniawa, który przywołał klimat wyjątkowo śnieżnej w tym roku zimy.

Kurniawa

A suje śniegiem, a kręci, jakby diasi na kalenicy tańcowali,
Powiadają
I to już od rana — a już południe!
Cudnie! Wszędzie suto, wszędzie biało, zasypało psa z budą.
Wylazł tylko przez dziurę, dokopał się do miski,
Śpi, może mu się coś przyśni?
Jakaś kość z rosołu z mięskiem pospołu pachnąca,
Albo co innego dobrego.
Dzieciska dziś nie pójdą do szkoły do Zakopanego.
Zaspy „na chłopa zwyść”
Na drogach, na płotach…
Domów nie widać, Tater nie widać!
Jak za mgłą stoją mocarne.
Ale w izbach cieplutko, bo ogacone przez śnieg,
Utkane jak pod pierzyną…
Tylko drzwi otworzyć na pole do drewutni niepodobna.
Ogień pod kuchnią jest, zaraz będzie herbata z cytryną,
Słodka, dobra za zimno, wzmocniona, ze śliwek.
Ino TOPR będzie miał robotę
Z tymi, co to szacunku dla gór nie mają…
Może jakby zapłacili?
A tak psinco. Tylko robota z tymi ceprami
Ej, pohukuje wiater od Tater
A duje, a kręci, a poświstuje, kurniawa.

657 — kolejne spotkanie Klubu Nad Lipą 664 — pani Danuta czyta wiersz autorstwa pana Leszka 660 — pani Danuta czyta wiersz autorstwa pana Leszka 645 — literacka dyskusja 666 — literacka dyskusja 672 — literacka dyskusja 673 — Klubowa lektura